Z pozoru doktor, który pracowicie wyjmuje z drzew korniki i larwy lecząc drzewa, a na prawdę stosuje „broń biologiczną”, aby je niszczyć! Oto dzięcioł trójpalczasty.
Jest to średniej wielkości gatunek dzięcioła, który, jako jedyny ma po trzy palce na nogach, czyli dwa przednie palce i jeden przeciwstawny. Ptak ten nie jest tak płochliwy, jak inne dzięcioły i można bez żadnego maskowania się podejść do niego na kilka metrów i zrobić dobre zdjęcie (jeżeli oczywiście wiesz, gdzie go szukać). A kiedy przychodzi sezon lęgowy – ten „doktor” drzew używa pewnego organizmu, aby osłabić drzewo i zrobić w nim sobie dziuplę!
Trudny do zobaczenia
Dzięcioł trójpalczasty nie jest tak płochliwy, jak jego krewni. Ale mimo tego (a może właśnie dlatego) jest go nader rzadko znaleźć. A to właśnie dlatego się tak dzieje, że kiedy przechodzimy, a on gdzieś siedzi nad nami na drzewie i nic nie robi, bo się nie boi, to my możemy go nie zauważyć (to właśnie potwierdza teorię, że lepiej nie uciekać, żeby zostać niezauważonym). Dlatego właściwie to łatwiej zauważyć bardziej płochliwe dzięcioły. Często mam tak, że jest jakiś ptak i siedzi dość blisko, a ja go dostrzegam dopiero, jak odleci.
Ulubione siedlisko i morderca drzew
Dzięcioł trójpalczasty jest dość wybredny, jeśli chodzi o rodzaj drzewa, w którym ma zamieszkać. Głównie wybiera drzewa iglaste, np. świerki i to takie, które występują na podmokłych terenach (co za dyskryminacja!). Są to bowiem świerki lekko spróchniałe, a takie właśnie dzięcioł ten najbardziej lubi. Podobno tak bardzo, że nie ruszy nawet zdrowego drzewa, to znaczy – nie będzie w nim kłuł dziupli, ale jeżeli drzewo jest silne, może je lekko uszkodzić. Zaobserwowano, że amerykańskie dzięcioły trójpalczaste używają do tego grzybów! Podobno taki dzięcioł kłuje małą dziurę i pozwala tam wejść zarodnikom. Ba! Nawet sam je przenosi. A kiedy one osłabią drzewo i rozmiękczą jego wewnętrzne części, dzięcioł może bez trudu wykuć sobie dziuplę. Co ciekawe ta działalność nie jest niszczycielska, bo niszcząc drzewa daje dom wielu organizmom, które takich drzew właśnie potrzebują. Wyjada też larwy owadów niszczących drzewa, więc jest sprzymierzeńcem leśników. W każdym razie nie nazywajmy go „doktorem drzew”…